Komentarze: 3
Robię sobie wycieczkę po muzyce. Ja, zakorzeniona i zamknięta w rapie od sześciu lat, kontem oka patrzę na okładki, kontem ucha słucham. Czego? Maleńczuka na dobry początek, a teraz kontempluję „By The Way” Red Hot Chili Peppers. No i muszę powiedzieć, że całkiem kontent jestem z tej kontemplacji. I like it babe! Yeah...!!!
Mam troski. I złości. Trochę mi pomogło zrobienie przykrości takiej jednej. Dostałam za to opieprz przyjaciółki, która akurat była świadkiem. Ona też jej nie cierpi, ale jej tego nie powie. Czemu? Bo wozi się z tą wywłoką merabą na zajęcia. Co za obłuda. Sic!
Moja przyjaciółka stwierdziła, że wszyscy jej znajomi, w liczbie jeden, którzy mają przyjemność mnie znać, nie lubią mnie. Jej znajomi są równie obłudni, co ona, bo jakoś tego nie odczułam w ciągu tych 10 minut, jakie miałam okazję z nimi spędzić. Przebierając w słowach starałam się ją przekonać, że towarzystwo to ja dobieram sobie sama. Tak jest. Jak kogoś lubię, to poskładam się w kostkę, żeby go uszczęśliwiać. A jak nie, to sorry, no bonus. Eeee, bo to tak. Z reguły każdy ma u mnie kredyt sympatii. Ale najczęściej jest tak, że oceniam, czy osoba jest looźna w pierwszych chwilach. Takie tam szczegóły, jak na przykład sposób przedstawienia się, sposób bycia, zachowanie. Byłam ostatnio na bibce u koleżanki, było dwóch Jej znajomych. Ja miła, przedstawiłam się uśmiechniaście, ale jak poczułam ich nastawienie, to konkret olew. Jee, byłam grzeczna, ale to wszystko. Nie planuję ich na chrzestnych.
Bredzę? I chuj. Mam ochotę. Jestem wściekła. Przyjaciółka moja ciągnęła mnie za język. Ja ją rozumiem, kopę czasu się nie widziałyśmy. Ale jakoś nie da się opowiedzieć wszystkiego w krótki czas, szczególnie, jak się nie chce mówić. Pokrótce opisałam rozterki, Ona milion razy powtórzyła, że musze sobie sama na spokojnie poukładać wszystko i nie śpieszyć się. Dała mi cynk. Jee, wiem, że to teraz czytasz, ale pamiętaj, że i tak Cię ubóstwiam. A Aniołka nie było, za to są kolczyki. Identyczne, tylko brylanciki nie barwione. Anyway, wiem, że stanęłabyś dla mnie na rzęsach, ale ja zamykam tą sprawę przed światem. Ten blog to jedyny istniejący dowód wakacji. No i nie wywołane zdjęcia. Tiaaa, trzeba zapomnieć.
Rozmawiałam dzisiaj z typem. Jeszcze tydzień temu był zakochany i chciał mnie widywać częściej, a teraz wołałby dać sobie spokój, póki nie jest za późno. Jasna cholera mnie trafiła jak to usłyszałam, tym bardziej, że gdybym się nie odezwała, on by tego nie zrobił i olałby mnie. Miałam qrwa rację, że mu nie ufałam. Ja jebie, Bonnie, znasz go tak dobrze, to zaufałabyś bardziej sobie. Ten rozdział trza zamknąć i zrobisz to jutro. Finito.
Zabiły mnie dwie osoby, po których bym się tego nie spodziewała. Zostałam ja. Po sobie się tego nie spodziewam. Chociaż dzisiaj w głowie szumiały mi cały czas słowa „(...) krew była wszędzie, rozsadzała czaszkę, płynęła niczym rzeka z roztrzaskanej głowy (...)” Qrde, mam kłopoty. Muszę wystawić twarz do słońca, musze zapomnieć. Śmieszne, jeszcze kilka tygodni temu zarzekałam się, że never ever nie będę chciała zapomnieć. A tu taki zonk.
To mi troszkę komplikuje sprawy uczelniane. Najgorsza sesja w karierze, za kiwnięcie ogonem w chuj kolosów, a ja się skupić nie mogę. Teraz, kiedy moje czułe ucho eksploatuje nowe muzyczne pokłady, będzie jeszcze gorzej. Zero koncentracji. Nawet nie chce mi się próbować, tak szczerze. Pierdole to, tak już max szczerze. Prześlizgnę się, albo nie. Jebie nie to. Na chwilę obecną.
Jest mi niewyobrażalnie ciężko. Nawet zakupy są mi obojętne. To zły symptom jest, bo kiedyś ich nie cierpiałam, a jak coś znienawidzonego jest obojętne, to masakra. Do potęgi. Nanogilionowej, qrwa.