Najnowsze wpisy, strona 3


lis 07 2002 .:Czas Się Zastanowić, Jak jak Ja Mam To...
Komentarze: 5

Kumcia, jaka Ty żadna jesteś! Jeee, nie Kumćasz, że Twoje komentarze są dla mnie zerowej wartości. Po chuj się w ogóle odzywałaś, hę? Ja nie mogę tego tak zostawić, rozumiesz, bez komentarza. Jeee, tak bardzo lubisz, jak ktoś wytyka Twoje błędy. Gdybyś chociaż potrafiła się bronić, a Ty nic. Przyjmujesz policzek po policzku, machając na oślep łapkami. Czepiłam się, że nie umiesz pisać po polsku. A Ty co? Zaczęłaś tłumaczyć, że jesteś dyslektyczką i pisać nie będziesz. A znasz może Worda? Taki program z korektą pisowni. Nie potrafić czegoś to jedno, ale przejść nad tym do porządku dziennego tu drugie. Wiesz, przyjemniej się coś czyta, jak jest to „zadbane”. Styl ma duże znaczenie. Zresztą, nie będę Ci akurat tego tłumaczyć, może i zrozumiesz sama w przyszłości. Co do zamulania mnie, to nie martw się. Jesteś dla mnie skupiskiem wad takich dzieci jak Ty. W pogoni za czymś, czego sami nie potraficie określić, w szerszym znaczeniu za dorosłością, nawet jeśli temu zaprzeczysz. Jakie to wady? Pozwól, że zachowam dla siebie. One są, wierz mi na słowo. Niech Ci się również nie zdaje, że w jakikolwiek sposób jesteś w stanie mnie umoralnić. To już lekka przesada. Co Ty możesz mi mieć do zaoferowania? Odpowiedź: nic. Naiwność i płytkość? Nie, dzięki. Ja mam już to za sobą. I tak, miałam kiedyś 15 lat, ale moje problemy nie były takie jak Twoje. To jest Kumcia inne pokolenie, mimo, że jestem od Ciebie starsza tylko 5 lat. To, co my mieliśmy, to, co osiągaliśmy, było o wiele czystsze i nasze. Do wielu rzeczy dochodziliśmy sami. To, co zostało dla was, jest przerzute i przetrawione przez nas. Tacy jak ja przecierali Ci i Tobie równym szlaki. Nie macie nic własnego, nic, co moglibyście stworzyć od podstaw. Nawet Twój blog to powielany schemat. Jesteście jedna wielką kopią. Staracie się na czymś wzorować, nawet sami nie mając sprecyzowanego celu. Idę rozwinąć tą myśl na blogu. Nara

 

No, tak to właśnie wygląda. Jebie mnie, co kto myśli o zamieszczaniu własnego komentarza na własnym blogu. Piszę tu o dzieciakach, smarkaczach bawiących się w dorosłych. Taka smarkula najpierw ogląda na polsacie „Asy z klasy”, potem maluje się swoimi tandetnymi kosmetykami, i wychodzi na miasto, bo się „umówiła z qmpelami” i będą próbowały się wkręcić do lokalu. W najgorszym razie kupią sobie po piwku na dowód jakiegoś wióra, wypiją, podławią się petkami i wrócą do domu. Takie nic, takie zero. Co ja sobie wyobrażam? Wyobrażam sobie, że jak skończysz 19 lat, to Ci można. To wtedy masz prawo do chodzenia po klubach, zabawy i takich tam. Chłopaków, dziewczyn, seksu bez zobowiązań, narkotyków, alkoholu, melanży i ZABAWY. Bo wtedy większość jest już na tyle dorosła, że potrafi przyjąć konsekwencje swojego postępowania. Gra o jakaś stawkę, ale nie traci dużo. Qrwa, nie chce mi się pisać. Idę zapalić peta, mając na uwadze to, że w pokoju będzie jebać. Jebać mi też będzie, czy ktoś się kapnie. Jestem dorosła i wali mi to, czy ktoś będzie mi mamrotał. Powiem, żeby nie stwarzał i obrócę się na pięcie. I to jest, qrwa, moja dorosłość. Mój cynizm, mój hazard, moja odpowiedzialność. Moje JA i moje ZDANIE. Amen.

bonnie : :
lis 03 2002 ..:: Wielkie PFI ::..
Komentarze: 7

Cóż za poruszenie i ogólne zainteresowanie wywołał mój konflikt z Panem Sangiem. No proszę, oprócz Towarzystwa Wzajemnego Wsparcie pod prezesurom Sanga, Kotki i Kontestatora, do dyskusji włączyli się i inni. Dowiedziałam się o sobie kilku nowych rzeczy, na przykład tego, że nie potrafię pisać, co czuję, że jestem męcząca jak sraczka i w ogóle dobrze, że Sang mi dojebał. Za miesiąc święta, a na blogu już się robi miła, rodzinna atmosfera.

 

Zakładałam tego bloga z misją bycia miłą i konkretną, w najczarniejszych koszmarach nie przewidywałam  takiego obrotu spraw. Naiwnie wierzyłam w sens prowadzenia notatek, dzielenia się z innymi uczuciami. A teraz jebie mi to z góry na dół. A szczególnie to, co myślą o mnie ww. Sang, Kotka, Anarchysta i inne tego rodzaju parchy naryjne. Sang pierdoli od rzeczy na swoim blogu, jedyne, co ma do zaoferowania do dowcip z dolnej półki, ale wszyscy twardo go uwielbiają. Stał się czymś w rodzaju mentora. Plebsu. Zresztą, podaruję sobie pisania czegoś więcej o nim, bo gówno ma to do siebie, że jak się je ruszy, to zaczyna jebać.

 

Chciałam też z tego miejsca podziękować Kumci za słowa wsparcia, zupełnie jednak niepotrzebne i poprosić, żeby nie robiła tego więcej, nawet jak ma jakiś konkretny powód. Otóż nie wydaje mi się, żeby jakaś smarkula mogła mieć cokolwiek ciekawego do powiedzenia w tej kwestii, więc nara.

Anarchyste poprosić, żeby się odjebał, i zapytać, co koleś sobie wyobrażasz?

Kotkę błagam, wydupiaj ze swoim pseudo- sensownym życiem do siebie, ja pierdole, takie bzdury jak twoje słyszałam ostatnio w ogólniaku od panienek, o których myśl przewodnia dotyczyła lakierów do paznokci z nowej kolekcji Avon’ a. No nie twierdzę, że to zajmuje twoją uwagą zaraz po spaniu, jedzeniu i pierdoleniu głupot, ale mniej więcej jest tak samo ciekawe.

Dzisiaj mało wylewnie, bo się źle czuję i nie mam siły na zajmowanie się pierdołami. Nie mogłam jednak przeświadczenia Sanga o tym, jak to mnie upokarza zostawić bez komentarza. A dla niego mam specjalne przesłanie- SPIERDALAJ. 

bonnie : :
paź 27 2002 ..:: otwórz swe oczy ::..
Komentarze: 1

Gdzie polot, dowcip i szumny cynizm? Gdzie gładkość słówek? A gdzie powaga, rozklima i chłodny kąt oka?

 

„ (...) Na ścianie, którą wskazał, widniał wypukły relief przedstawiający ogromnego, łuskowatego węża. Gad, zwinąwszy się w kształt ósemki, wgryzał się zębiskami we własny ogon. Ciri widziała już coś takiego, ale nie pamiętała gdzie.

-Oto- powiedział elf- pradawny wąż Uroboros. Uroboros symbolizuje nieskończoność i sam jest nieskończonością. Jest wiecznym odchodzeniem i wiecznym powracaniem. Jest czymś, co nie ma początku, ani końca.

-Czas jest jak pradawny Uroboros. Czas to upływające chwile, ziarenka piasku przesypujące się w klepsydrze. Czas to momenty i zdarzenia, którymi tak chętnie próbujemy go mierzyć. Ale pradawny Uroboros przypomina nam, że w każdym momencie, w każdej chwili, a każdym zdarzeniu kryją się przeszłość, teraźniejszość i przyszłość. W każdej chwili kryje się wieczność. Każde odejście jest zarazem powrotem, każde pożegnanie powitanie, każdy powrót rozstaniem. Wszystko jest jednocześnie początkiem i końcem. (...)”

Andrzej Sapkowski

„Pani Jeziora” tom piąty Sagi O Wiedźminie

 

Prosiłam ją, żeby zachowała dystans. Że On bardzo wiele dla mnie znaczy, że jestem tam dla Niego, że od dawna nie było dnia, żebym o Nim nie myślała. Że miesiąc czekania na spotkanie z Nim tak nieznośnie się dłużył. A ona spędziła z Nim wieczór. Noc. Poranek. Nie zasnęłam nawet wtedy, kiedy ucichły już ich rozmowy. Gdybym spała, obudziłby mnie ich śmiech.

 

Serce mi pękło.

Dal niej, dla niego.

 

Rano.

Powiedziałam jej, że to koniec. Że na powrocie do domu poprzestaniemy. Jego unikałam. Udzielałam się na tyle, żeby uniknąć podejrzeń. Nawet jeśli coś zauważył, mógł wziąć to za zmęczenie po prostu.

 

Ona mówi, że była zalana, że nic nie pamięta, ale że nic w jego stronę nie robiła. Ale on w jej owszem. Ja zachowałabym się inaczej. Nawet zajebana tak jak ona, pamiętałabym o prośbie przyjaciółki. Że ona na to wszystko patrzy. Powiedziałabym jasno i zdecydowanie NIE.

 

Ja pierdolę, co ona sobie wyobrażała?! Co myślał on? Jak wyszła, położyła się w innym pokoju, jak powstrzymał mnie, żebym do niej szła i sam poszedł. Był zalany, nie wierzę, że do niej nie startował.

 

Zanim zaczął się ten koszmar, było fantastycznie. To miasto, jego klimat. Zakochałam się w nim od pierwszego wejrzenia. Wieczorem, kiedy wylądowaliśmy w klubie, nasza czwórka znalazła wspólny język. Nie mogło być chyba lepiej. Ja zaprzyjaźniłam się z jego współlokatorem, on z moją przyjaciółka. Kiedy z nim rozmawiałam, śmiałam się, zrozumiałam, jak bardzo mi go brakowało, jak tęskniłam, jak każda minuta z nim daje mi energię. Że choć rozsądek każe inaczej, serce jest przy nim.

 

Nigdy by mi nawet przez myśl nie przeszło, że sprawy przybiorą taki obrót. W najgorszych koszmarach.

Mam ogromny żal do niej. Do niego też. Kiedyś mówiłam, że wspomnienia związane z nim są zbyt miłe, żebym chciała o nich zapominać. On zniszczył wszystko. Dla niego nic nie znaczyłam. Słowa o przyjaźni to były puste słowa. Udowodnił mi to. Jak można być tak ślepym egoistą?! No jak...?

 

 

"Call Me, Call Me"

 

I close my eyes and I keep seeing things
Rainbow waterfalls
Sunny liquid dream

 

Confusion creeps inside me raining doubt
Got to get to you
But I don't know how

 

Call me, call me
Let me know it's alright
Call me, call me
Don't you think it's 'bout time
Please won't you call and

 

Ease my mind
Reasons for me to find you
Peace of mind
What can I do
to get me to you?

 

Od jakiegoś czasu dostaję meile od osoby, która mnie zna, ale pisze za mało, żebym mogła odgadnąć, kto to taki. Wysyła mi za to takie teksty. Jak ulał.

 

Mam jeszcze mętlik w głowie. Z biegiem czasu się poukłada. Wyklaruje. Nawet gdybym chciała, nie zapomnę. Tylko że teraz to, co dobre, przysłonił koszmar, jaki mi zafundował.

 

Na chwilę obecną... chciałabym nie żyć.

 

 

bonnie : :
paź 26 2002 ..:: otwórz swe oczy ::..
Komentarze: 1

 

Free...

Wanna be free... Gonna be free...

and move among the stars

You know they really aren't so far

 

Feels so free...

Gotta know free... Please...

Don't wake me from the dream

It's really everything it seemed

 

I'm so free...

No black and white in the blue

 

 

Obudzili mnie ze snu. Zabrali Go. A był wszystkim, co miałam. Moją wiarą, nadzieją i miłością. Moim smutkiem, moim bólem, moim błędem. Wszystkim.

 Tak, jakby ktoś uderzył mnie w twarz. Ogłuszona. Zdradzono mnie. Ktoś, kogo kocham i ktoś, komu ufałam.

Jak bohaterka jakiegoś taniego serialu z plastikowymi postaciami.

Nie potrafię opisać swojego stanu. Tak głęboko zraniona. Upokorzona.

Zaczynam dochodzić do siebie. Smutek zakrawający na rozpacz. Narastająca złość.

Starałam się zrozumieć, ale nie mogę. Nie będę akceptować czegoś, czego sama bym nie zrobiła.

Wkrótce przyjdzie czas na furie.

Zostaną żal i agresja. Zamknę się w nich..

Lepiej spłonąć, niż zgasnąć? Ja się spalam tysiącem kłujących płomieni.

Nie wystarczę, i nie potrafię już być obok. Nie będzie mnie przy Tobie, nie będzie dla nikogo. Albo On, albo nikt.

Kasia, jestem już tylko dla Ciebie. A tak ogłaszam wszem i wobec, że nie ma mnie dla ludzkości.

bonnie : :
paź 22 2002 ..:: sEn ::..
Komentarze: 2

-= =-

Rzadko zdarzą mi się sny tak realne i plastyczne jak ten. Siedziałam na plaży, na tyle blisko morza, że każda większa fala dosięgała mnie. Morze było spokojne, niebieskie, lazurowe... . Woda ciepła. Pomyślałam, że muszę dać znać Krzyśkowi, że nie ma fal i że są świetne warunki do pływania. Rozejrzałam się dookoła. Po lewej znajoma estakada dla niepełnosprawnych, majaczące sylwetki ludzi... . Po prawej zjeżdżalnia, w dali falochron. Jakaś kobieta wołająca męża. Mimo, że daleko, jej twarz widziałam z bliska. Piłka, unosząca się na wodzie. Pomyślałam, że nie idę po nią. Nie chciałam się moczyć? Nie pamiętam dokładnie... . Pamiętam za to, że ten sen miał dziwny dźwięk... . Szum fal... a mimo to jakaś nienaturalna cisza... bez mew chyba. I barwy... . Niebo  i światło słońca z domieszką fioletu, złota i nienaturalnego błękitu. Podobnie jest teraz, jesienią, kiedy mimo, że słońce jest najwyżej i świeci najmocniej jak tylko może o tej porze roku, jest jakoś ta nienaturalnie... ciemno.

Zerwały się większe fale. Nie siedziałam już w wodzie. Siedziałam w głębi plaży, patrząc na falującą wodę. Nagle jedna z nich zaczęła rosnąc, stawała się coraz większa. Nienaturalnie ogromna. Pomyślałam spokojnie, że zaraz mnie zaleje, ze najlepszym wyjściem będzie się skulić i wziąć głęboki wdech. Schować głowę w ramiona... .

Obudziłam się właśnie w takiej pozycji, próbowałam wstrzymać oddech. Ale to mnie nie dziwi. Jestem pewna, że ten sen coś znaczy... . Morze, dziwna kolorystyka, jakby synonimy nienaturalności tego, co się dzieje... . Zalewająca mnie fala. I totalny brak strachu, opanowanie... . Myśl o Krzyśku. Ale i to, że nie było Go tam. Mam swoją małą teorię. Anyway. Dobranoc.

-= =-

bonnie : :