Lepiej spłonąć niż zgasnąć...
Komentarze: 2
Jest spoko. Chciałam skasować tamten wpis. Ale chyba tego nie zrobię. Bałam się, byłam wystraszona, bezradna i samotna. No, może nie do końca taka bezradna. W twa tygodnie po... zapłodnieniu można zrobić taki zastrzyk, który powoduje poronienie. Stać mnie na niego, nie musiałabym nawet się przyznawać. W ostateczności poszłabym z koleżanką. Ale właśnie... ten strach paniczny... te obrazy w głowie... . Koniec o tym. Już dobrze. Mamy przed sobą kilka ostatnich dni. Mam zamiar je wykorzystać. Nie smucić się. Potem przyjdzie czas na smutek. Jak wyjedzie.
A to odwlekanie na później... . Myślałam mało logicznie. Proste. Jestem zwolenniczką zdania, że co ma być to będzie i że jeśli umiesz liczyć, to licz na siebie. Ale w tym przypadku oba przesłania pękły jak bańki z piany. To nie takie łatwe... to mogło zmienić całe moje życie... . Wiesz, Josh, już zmieniło... . Nowe doświadczenie... lepiej spłonąć niż zgasnąć... .
Dodaj komentarz