paź 03 2002

.:Czas Się Zastanowić, Jak jak Ja Mam To...


Komentarze: 1

Siedzę sobie przed komputerem. Mam sto myśli w głowie, tysiąśpięćsetstodziewięćset rozklim, ale zapytaj mnie, o czym myślę, a nie będę potrafiła Ci odpowiedzieć. Mętlik.

 

Chodzę na uczelnię, wstaję- noc, kładę się- też noc. Jestem zmęczona, energii wystarcza mi do południa, pod koniec dnia wegetuję już jak roślinka. Śmieję się, opowiadam kawały, ale sama się do tego zmuszam. Chcę być lubiana i jak amerykańskie nastolatki popularna. No i całkiem nieźle mi to idzie. Ale ile kosztuje... .

 

Nie czuję się psychicznie za dobrze. Przeraża mnie ilość nauki, jaka mnie czeka. Zniechęca nijakość ludzi mnie otaczających. Martwi decyzja mamy o rozwodzie. Coraz częstsze nieporozumienia z bratem. To, że tym razem nie potrafię odstawić fajek. Że nie znajduję już relaksu w muzyce. Mój stan mnie martwi. Arleta widzi, że jest mi źle, że jestem smutna. A ja zmuszam się do uśmiechu i pytań o Jej chłopaka. Widzę, jaka jest szczęśliwa, jak świecą Jej się oczy. Nie podoba mi się myśl, że Ona może mnie nie rozumieć. Nie twierdzę, że tak jest, ale... może tak być.

Ewa wróciła z Niemiec. Cieszę się. Ona jest mi bardzo bliska. Jutro pójdziemy sobie do knajpki na piwko. Może coś Jej opowiem. Bo tak szczerze, to mało mi się chce o tym mówić. Skąd ten dół. Naświetlę Jej tylko co i jak. Może coś więcej.

 

Pomyślałam sobie, że za jakiś czas będzie mnie Jego brak mniej bolał. I wiesz co, ja wcale tego nie chcę. Bo miejsce po smutku wypełnia obojętność. Taka pusta obojętność. Zostaje nic. To jest okropne. Jeszcze gorsze od żalu.

 

Na uczelnie jest taki kolo. Podoba mi się, wygląda jak elf. No, oczy ma mniejsze. Śmialiśmy się dzisiaj na wykładzie przeszkadzając innym w notatkach. Zresztą, i tak mało kto pisał, bo baba ma nawijkę że mało kto nadąża z pisaniem. Zaimponowałam mu, bo ja akurat nadążam. Ot tak po prostu powiedział, że jestem niesamowita. Koleś który chyba nawet nie wie, jak mam na imię, ja zresztą Jego też nie znam. Heh. Jest zupełnym przeciwieństwem atrakcyjności męskiej dla mnie. Ale fajny. Potrafię Go rozśmieszyć. To by było dla mnie dobre, zająć się Nim. I zajmę. Żeby przynajmniej jedna myśl wyklarowała się z pozostałych.

 

„Mój smutek” odejdzie powoli i cicho. To nieuniknione. Boję się tego. Zajmę się na siłę czymś... kimś. Może się uda. Jak nie, to co? To NIC mi już tylko zostanie.

bonnie : :
03 października 2002, 21:05
Hmmm... na studiach sobie poradzisz... wierze w to. Mi tez na poczatku wydawalo sie, ze nie dam rady, ze tego wszystkiego jest za duzo... a w zyciu... tez wierze

Dodaj komentarz