wrz 19 2002

Lepiej spłonąć niż zgasnąć...


Komentarze: 2

Jest spoko. Chciałam skasować tamten wpis. Ale chyba tego nie zrobię. Bałam się, byłam wystraszona, bezradna i samotna. No, może nie do końca taka bezradna. W twa tygodnie po... zapłodnieniu można zrobić taki zastrzyk, który powoduje poronienie. Stać mnie na niego, nie musiałabym nawet się przyznawać. W ostateczności poszłabym z koleżanką. Ale właśnie... ten strach paniczny... te obrazy w głowie... . Koniec o tym. Już dobrze. Mamy przed sobą kilka ostatnich dni. Mam zamiar je wykorzystać. Nie smucić się. Potem przyjdzie czas na smutek. Jak wyjedzie.

A to odwlekanie na później... . Myślałam mało logicznie. Proste. Jestem zwolenniczką zdania, że co ma być to będzie i że jeśli umiesz liczyć, to licz na siebie. Ale w tym przypadku oba przesłania pękły jak bańki z piany. To nie takie łatwe... to mogło zmienić całe moje życie... . Wiesz, Josh, już zmieniło... . Nowe doświadczenie... lepiej spłonąć niż zgasnąć... .

bonnie : :
20 września 2002, 15:34
Kolejne doswiadczenie do plecaczka... Masz racje... a ja zachowalem sie jak nie powiem kto, porownujac sobie w glowie Twoj problem do rozjebanej paczuszki orzeszkow... sorry... trzym sie cieplo... bedie dobrze...
19 września 2002, 22:05
Musisz liczyć na to, że jeszcze dostaniesz śledzia! Nie martw się, na pewno poleci jak z kranu.

Dodaj komentarz